Nasze doświadczenia
Rozkładaliśmy Karty Życia w wielu momentach naszego życia, każdego dnia. Wyciągaliśmy Karty wtedy, gdy musieliśmy podjąć jakąś decyzję, gdy mieliśmy jakieś kłopoty, czy to w pracy, czy związane ze zdrowiem, czy w naszych relacjach ze sobą, z dziećmi i innymi osobami. Wyciągaliśmy Karty gdy pojawiały sie jakieś emocje, gdy po prostu coś chcieliśmy w sobie rozwikłać. To były proste, szybkie wyciągania Kart. Niejednokrotnie wyciąganie Kart bolało, zwłaszcza wtedy już gdy dotarło do Nas, że nie pozostawiają one żadnych złudzeń. Uczyliśmy się (i nadal się uczymy) rozpoznawać w sobie najdrobniejsze szczegóły, które umykały umysłowi. Bardzo Karty pomagały nam i wciąż pomagają w dochodzeniu w Naszym związku do Jedności. One zawsze pokazywały szczerze, że obie strony miały w sobie różne motywy. Karty nie szczędzą w pokazywaniu rozlicznych schematów czychających w podświadomości. Możemy się upierać, że jakiejś cechy mamy bardzo mało, jednakże one zawsze wyciągną daną rzecz na światło dzienne i pokażą wagę tej cechy. Karty Życia nie pozwalają zatrzymać się w rozwoju, stanąć i powiedzieć: "zrobiłam, zrobiłem duży krok do przodu - wystarczy", Karty pchają do tego żeby ciągle się udoskonalać. I tak dla przykładu właśnie - wielokrotnie gdy wyciągałam Karty w jakiejś sytuacji z dziećmi, w której myślałam, że byłam czuła, spokojna czy radosna - wypadały Karty wskazujące na brak radości, na marazm, czy chaos. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba doszczętnie zobaczyć w sobie najdrobniejsze nawet przejawy dysharmonii, nie można być w samooszukiwaniu się, że wszystko już jest idealne.
Kiedy np. w jakimś konflikcie z Tomkiem zarzucałam mu ego czy zamkniętość, Karty pokazywały te cechy często właśnie mi. Karty zmuszają do skupienia się na sobie, do zaprzestania ciągłego patrzenia na zewnątrz i naprawdę mogą doprowadzić człowieka do stanu spokoju i szczęśliwości. Jednakże trzeba się im poddać, potraktować je poważnie, wpuścić je do siebie, zastosować je w swoim życiu, jeśli stanowią konkretne wskazówki. Kiedy np. pomimo zmian i bycia w radości, Karty nadal wskazywały na niedobór radości, musiałam zetknąć sie, doszukać się w sobie, co takiego jeszcze sprawia, że tej radości w pełni nie odczuwam, albo dlaczego i w którym miejscu, momencie udaję tą radość, lub nie jest ona pełna. Wszystko to ciągłe szlifowanie siebie.
Niedawno miałam taką sytuację, gdzie byłam w pewnych emocjach i choć wydawały się one nieduże, jednakże oddziaływały na naszego małego synka, który był podrażniony i smutny. Wyciągnęłam Karty, które już pokazywały to w czym wcześniej byłam. Oto Karty: SZYSZYNKA, SZCZĘŚCIE, DOM, OCZYSZCZENIE, FIOLETOWY PŁOMIEŃ. Brakowało mi bycia w szyszynce, czyli w połączeniu z Bogiem, za bardzo byłam w umyśle, a to co było potrzebne to skupić się na budowaniu szczęścia w domu, zadbaniu o atmosferę o członków rodziny, o dzieci, w tym o małego Wojtusia. Miałam ten temat mocno odpuścić poprzez oczyszczenie tego co zakłócało mi w pełni skupienie się na domu. Miał pomóc mi w tym fioletowy płomień, któremu poddałam się i natychmiast zaczął ze mnie usuwać blokady. Efekt był natychmiastowy - Wojteczek natychmiast przestał marudzić, bardzo się wyciszył, wkrótce zasnął.
Dalszy ciąg doświadczeń nastąpi...
Komentarze do artykułu: Nasze doświadczenia